Wystarczy, że zauważył to sąsiad lub przechodzień. Policja nie ukrywa, że ma stałych informatorów, którzy na przykład telefonem komórkowym rejestrują przewinienia innych. Podobnie jest w straży miejskiej. Strażnicy, od kiedy dostali nowe uprawnienia, są zalewani donosami od mieszkańców.
- Łodzianie przestali już przymykać oko, kiedy obok nich ktoś łamie prawo. Są bardziej wyczuleni, spostrzegawczy... Coraz częściej dzwonią do nas na przykład lokatorzy osiedlowych bloków, którzy widzą, że kierowcy parkują w niewłaściwych miejscach i na przykład niszczą zieleń. Wtedy przyjeżdżamy i interweniujemy - opowiada Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej. - Nie ma wymogów przedstawiania się, więc są to anonimowe zgłoszenia.
Inaczej jest w policji...
- Sygnały pochodzące od mieszkańców wyczulonych na wszelkie przejawy łamania prawa zawsze są sprawdzane. W każdym przypadku informatorzy zostają przesłuchani w charakterze świadka, więc nie pozostają anonimowi. Ich zeznania mają istotne znaczenie dla postępowania - mówi Grzegorz Wawryszuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Donosy płyną też do urzędów skarbowych, szczególnie teraz, podczas składania rozliczeń podatkowych. Rocznie do urzędów z terenu Łodzi wpływa około 600 donosów. W innych miastach regionu jest ich kilkadziesiąt. - Nie posiadamy stałego korespondenta, są to z reguły osoby przypadkowe, które prawdopodobnie próbują się "odwdzięczyć" za jakieś tam krzywdy - informuje Wiesław Kupisiński, naczelnik Urzędu Skarbowego w Skierniewicach. - Donoszą na siebie m.in. poróżnieni sąsiedzi. Piszą na przykład, że sąsiad prowadzi działalność gospodarczą, której nie zarejestrował.
Agnieszka Pawlak z Izby Skarbowej w Łodzi podkreśla, że donosy od "życzliwych" docierają do urzędów w naszym regionie przede wszystkim za pośrednictwem poczty.
- Mimo że większość donosów jest podpisanych, to w wielu przypadkach podpisy i dane składane osób donoszących zawierają dane osób nieistniejących - mówi Pawlak. - Zdarzają się sytuacje, w których donoszący podpisuje pismo z imienia i nazwiska oraz z adresem, a przy weryfikacji informacji okazuje się, że podpisana osoba donosu takiego nie pisała.
Profesora Zbigniewa Bokszańskiego, szefa katedry socjologii kultury Uniwersytetu Łódzkiego, nie dziwi rosnąca liczba donosów. - Rośnie liczba konfliktów pomiędzy ludźmi, mamy coraz więcej samochodów, coraz większe potrzeby. Dlatego donosy to forma rywalizacji. Chcemy w ten sposób pozbyć się konkurentów - mówi profesor.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?