W XXI wieku mamy pod dostatkiem portali randkowych i aplikacji takich jak Tinder, dzięki którym możemy z łatwością nawiązać kontakt z innymi osobami poszukującymi miłości i związku. Dziś możemy się rozpisywać – wiele portali ma duży limit znaków, przez co przed nawiązaniem kontaktu możemy przeczytać dokładne opisy osobowości, zainteresowań i oczekiwań kawalerów i panien na wydaniu.
Pani pozna pana, atrakcyjny pozna panią… Ogłoszenia matrymonialne sprzed czasów Tindera
W ubiegłym wieku nie było jednak tak łatwo, ale poradziliśmy sobie i z tym – ogłoszenia matrymonialne były doskonałym sposobem na to, by obwieścić światu, że szukamy miłości. Ponieważ jednak pojawiały się w prasie, nie mogły być zbyt obszerne – często ograniczały się do jednego zdania, np. oklepanego „pani pozna pana”, „atrakcyjny pozna panią”. Trzeba jednak przyznać, że zanim ogłoszenia matrymonialne zaczęły często sprowadzać się do zwięzłych opisów wyglądu poszukujących, w latach 20. XX wieku częściej podawano inne szczegóły: dotyczące stanu cywilnego, wykształcenia czy majętności.
ZOBACZ TEŻ: Studentki szukają sponsorów. "To dla mnie zwykła praca" >>>
Jeśli więc wydaje ci się, że dzisiaj liczą się tylko wygląd i pieniądze, a nikt nie szuka męża czy żony po prostu z dobrym sercem, zobacz najlepsze ogłoszenia matrymonialne, jakie specjalnie dla naszych Czytelników wybraliśmy z archiwalnych gazet. Do kogo byś napisał?
Zwiazęk dla pieniędzy. Czy może dać szczęście?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?