Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świebodzice: Uratował człowieka z pożaru

Małgorzata Moczulska
Sierżant Krzysztof Ostojski wszedł do płonącego budynku i wyniósł z niego lokatora
Sierżant Krzysztof Ostojski wszedł do płonącego budynku i wyniósł z niego lokatora fot. um świebodzice
Krzysztof Ostojski, 34-letni sierżant ze Świebodzic, wszedł do płonącego budynku i wyniósł na zewnątrz nieprzytomnego lokatora. Był jeszcze przed służbą.

Chwilę wcześniej przyszedł na komisariat. Miał zacząć pracę na nocnej zmianie. - Widocznie tak było mi pisane - mówi skromnie.

Za swój bohaterski czyn dostał podczas wczorajszej sesji rady miejskiej upominek i dyplom. - Taka postawa zasługuje na najwyższe uznanie - podkreślał burmistrz Bogdan Kożuchowicz.
Sam policjant nieśmiało się uśmiechał i powtarzał: - Jaki tam ze mnie bohater. Zrobiłem to, co powinien każdy. Wiem, że groziło mi niebezpieczeństwo, ale przecież to jest moja praca, spełniłem swój obowiązek.

Tego dnia pan Krzysztof przyszedł do pracy na nockę już godzinę przed służbą. Około 21.30 na komisariat przybiegła roztrzęsiona kobieta. Prosiła o pomoc, krzyczała, że pali się mieszkanie w budynku tuż obok komisariatu.

- Od razu wyszedłem zobaczyć, co się stało - mówi sierżant. - Było widać już nie tylko dym, ale i płomienie wydobywające się z mieszkania na parterze. Wszedłem do bramy, zawołałem: "jest tu ktoś?". Wtedy usłyszałem głos mężczyzny wołającego o pomoc - wspomina Ostojski.
Nie zastanawiając się, wbiegł do budynku. Miał ze sobą tylko latarkę. Idąc niemal na czworakach, by mieć szansę na złapanie oddechu, zobaczył mężczyznę. Leżał na progu mieszkania, najprawdopodobniej nie był w stanie samemu się wydostać.

- Chwyciłem go za ręce i wyniosłem na zewnątrz - mówi sierżant Ostojski.
Mężczyzna trafił do szpitala. Dziś czuje się już dobrze. Podziękował policjantowi za to, że ten uratował mu życie.

Z sierżanta dumne jest całe miasto, ale najbardziej rodzina. 13-letni syn chwali się tatą, a żona nie jest już zła, kiedy wychodzi na nocki wcześniej, zamiast spędzić jeszcze godzinę w domu. Gratulują mu też koledzy z pracy, a komendant przyznał premię.
**
Takich bohaterów było w tym roku kilku. Wśród nich m.in. 18-letni Maciej Gąsławski z Bielawy. Chłopak bez zastanowienia popłynął na pomoc ludziom, którzy topili się w zbiorniku wodnym Sudety. Holował ich do brzegu przez blisko 25 minut. Nie miał już sił, ale nie zrezygnował. Dzięki niemu jeden z mężczyzn żyje. - Wiem, że sam mogłem utonąć, ale wtedy to się nie liczyło - mówi Maciek.

Dzięki 4-letniej Hani Janiszewskiej ze Świdnicy strażacy uratowali życie 52-letniemu mieszańcowi Bagieńca, sąsiadowi jej babci. To dziewczynka usłyszała z domu sąsiada ciche wołanie o pomoc i pobiegła zaalarmować babcię. Okazało się, że niepełnosprawny mieszkaniec wsi wpadł wraz z podłogą do pełnej wody piwnicy. Podłoga, przegniła w wyniku padających deszczy, w pewnym momencie zerwała się pod ciężarem domownika. Pomoc przyszła dosłownie w ostatnim momencie.

To my mnożymy bohaterów

Rozmowa z profesorem Dariuszem Dolińskim, który specjalizuje się w psychologii zachowań społecznych, emocji i motywacji

Coraz częściej słyszymy o bohaterskich zachowaniach ludzi. Staliśmy się bardziej wrażliwi?
Myślę, że przyczyna jest bardziej prozaiczna. Im więcej o takich zachowaniach mówimy, tym częściej do nich do-chodzi. Nagłaśnianie bohaterskich czynów sprawia, że na-śladujemy takie zachowania. To uwodniono badaniami. Niestety, mechanizm działa też w drugą stronę. Nagłośnienie np. samobójstwa powoduje zwiększoną liczbę takich czynów.

Wystarczy pisać o bohaterach, by było ich coraz więcej?
To na pewno pomoże. Kiedy bowiem stajemy w sytuacji kryzysowej i przez głowę przechodzą nam setki myśli, łatwiej wtedy o impuls: powinienem skoczyć, powinienem wejść i zobaczyć, czy w płonącym mieszkaniu nikt nie został. Ten impuls jest bardzo ważny, bo decyduje o naszym zachowaniu.

Łatwiej ratować samemu czy z czyjąś pomocą?
Zdecydowanie samemu, bo wtedy odzywa się w nas coś, co się nazywa odpowiedzialnością osobistą. W tłumie ta odpowiedzialność się rozmywa. Myślimy wtedy: może ktoś inny lepiej pływa, może jest silniejszy i często nie decydujemy się, by np. skoczyć do wody. W tłumie działa natomiast inny mechanizm. Najczęściej skaczą ci, którzy się wyróżniają, np. ludzie wysocy, inaczej ubrani. Bo to na nich ogniskuje się nasz wzrok, kie-dy szukamy w tłumie kogoś, kto nadawałby się do takiego bohaterskiego czynu.

Rozmawiała
Małgorzata Moczulska

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiebodzice.naszemiasto.pl Nasze Miasto